Wieża widokowa na Wieżycy ma wysokość 35 metrów i na szczyt wiedzie ponad 180 stopni. Wieża nosi imię Jana Pawła II i powstała w roku 1997. Z wieży rozciąga się widok na Wzgórza Szymbarskie i leżące w ich otoczeniu jeziora i rzeki nazywane Kółkiem Raduńskim. Wieżyca jest najwyższym wzniesieniem w północnej Polsce.
Niewinne czarownice, chciwi przedstawiciele prawa i okrucieństwo bez granic - wszystko to przetrwało w szkockim miasteczku Pittenweem. Historia sprzed trzech stuleci daje o sobie znać co wrażliwszym turystom. Dziennikarka "The Sun" pracująca również jako medium postanowiła zbadać sprawę i przeżyła chwile największego lęku w swoim życiu. Malowniczą nadmorską miejscowość Pittenweem w szkockim hrabstwie Fife prześladuje krwawa przeszłość. W 1705 roku odbyły się tam procesy 26 mężczyzn i kobiet oskarżonych o czary: wszyscy byli torturowani, a 18 straciło życie. Szesnaścioro spalono na stosie. Jedna osoba zmarła podczas tortur, a kolejną zmiażdżono na śmierć pod stosem kamieni na plaży. Nieszczęśników tych przetrzymywano w rogatkach miejskich, na początku High Street - dziś jest to jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Szkocji. Przyjechałam do tego strasznego miejsca, ponieważ postanowiłam wsłuchać się w koszmary przeszłości. Drzwi otworzył mi stróż wieży, pisarz Leonard Low, lecz w ciemności wkroczyłam sama. Kiedy tylko zaczęłam wspinać się po spiralnych schodach rogatki, poczułam się źle. Doznanie było tak silne, jakby opanowała mnie choroba. Zbliżając się do drugiego piętra czułam się coraz gorzej. Trochę zajęło, zanim udało mi się uspokoić. Fale cierpienia następowały po sobie, aż nagle uświadomiłam sobie, że wypowiadam słowa "biedny Thomas". Wyczułam obecność dzieci i w tej samej chwili coś zmusiło mnie do podniesienia głowy w kierunku sufitu. Nigdy w życiu tak się nie bałam. (…) Stanęłam na trzecim piętrze. Poczułam przemożną potrzebę, by podejść do okna, gdzie leżały rozrzucone dziesiątki martwych czerwonych motyli. Czy podobnie jak te udręczone dusze 400 lat temu owady starały się uciec z tego strasznego miejsca? Nadszedł czas, by skonsultować moje spostrzeżenia z Leonardem, który wie więcej niż ktokolwiek inny o potwornościach z Pittenweem. I rzeczywiście: mój "biedny Thomas" okazał się Thomasem Brownem, zabitym dokładnie w tym pomieszczeniu, w którym wypowiedziałam jego imię. Był starym, 84-letnim człowiekiem, bitym i torturowanym, aż wreszcie zagłodzonym na śmierć. Dzieci, których obecność wyczułam, przynosiły jedzenie dla swoich uwięzionych krewnych. Mała dziewczynka Isabel Adams dostarczała chleb matce, której była imienniczką. Kobietę powieszono dokładnie w miejscu, gdzie coś zmusiło mnie do podniesienia głowy. Kolejna biedaczka, Janet Cornfoot, zdołała wyskoczyć przez okno trzeciego piętra, przy którym dziś leżały martwe motyle. Schwytano ją jednak ponownie. Tłum, który ją pochwycił, najpierw pobił ją, a potem zawlókł na nadbrzeże. Tam zawieszono ją na linie przeciągniętej pomiędzy brzegiem a statkiem, kamienowano, ponownie bito, aż wreszcie zmiażdżono na śmierć pod drzwiami przygniecionymi stosem kamieni. To, czego doświadczyłam w rogatkach okazało się tak makabryczne, że musiałam wyjść z wieży zaczerpnąć świeżego powietrza. Leonard powiedział mi, że także inni zwiedzający skarżyli się na negatywną energię tego miejsca. Pozwolił mi też posłuchać nagrania, które sam zarejestrował na wieży. Na taśmie pyta, czy w pomieszczeniu znajduje się duch Isabel Adams. - Tak, pomóż mi - usłyszałam wyraźny głos. Leonard przybliżył mi rozmaite fakty historyczne, zrekonstruowane w oparciu o stare dokumenty znalezione w kolekcji swego ojca. Część z nich to protokoły z posiedzeń rady miasta Pittenweem od roku 1570 do 1770, relacjonujące dokładnie przebieg każdego spotkania pomiędzy rajcami, a pastorem Patrickiem Cowperem z prezbiteriańskiego Kościoła Szkocji. - Odtworzyłem miniony sposób życia, w którym rządziła religia: w tamtych czasach ludzi na sąd sprowadzano do kościoła. Oskarżano ich o przestępstwa takie jak "praca w szabas" albo nakładano grzywnę za "łajanie męża w miejscu publicznym". A mówimy o czasach, kiedy legalnie wolno było bić żonę - zaznacza Leonard, autor książki "Weem Witch". Prawdziwy koszmar zaczął się od pozornie niewinnego incydentu: mieszkanka miasteczka Beatrice Laing poprosiła 16-letniego czeladnika kowala Patricka Mortona, by zrobił dla niej kilka gwoździ. Patrick odpowiedział, że jest zbyt zajęty i Beatrice odeszła mamrocząc gniewnie pod nosem - co chłopak uznał za rzucenie klątwy. Niedługo potem Morton rozchorował się i powiedział pastorowi Cowperowi, że winę za to ponosi Beatrice i jej przyjaciele. Kobietę zabrano do wieży, gdzie podczas tortur przyznała, że ona i jej sąsiedzi, Thomas i Janet uprawiają czary. Wszystkim wtrącono do więzienia. Janet uciekła i została zamordowana przez tłum. Beatrice spędziła za kratami kolejne pięć miesięcy, w końcu wypuszczono ją i uciekła z Pittenweem do St Andrews. Kolejne aresztowania "czarownic" następowały jedno pod drugim, podsycane obsesją Cowpera oraz kiepską sytuacją finansową miasteczka. Do przetrzymywania oskarżonych wykorzystywano również jaskinię St Fillan, w której obecnie mieści się kaplica. - Obrzydliwe jest to, że mężom spalonych na stosie kobiet wystawiano jeszcze za to rachunek - dodaje Leonard. - Opłata mogła wynosić równowartość nawet czteroletnich zarobków, a w przypadku nieuregulowania następowała konfiskata majątku. Dla rajców był to więc bardzo dochodowy biznes i nic dziwnego, że znajdowały się coraz to nowe "czarownice". I - co za niespodzianka - okazuje się, że w tym okresie Pittenweem było poważnie zadłużone. Patrick, chłopak, od którego rozpoczął się ten ciąg potworności, nigdy nie odpowiedział za swoje czyny, jednak jakiś czas później uznano go za "histerycznego mitomana". Całe to doświadczenie przepełniło mnie głębokim smutkiem i współczuciem dla 26 nieszczęsnych dusz, które padły ofiarą urojeń chorego wyrostka.

Oszustwa w Paryżu. W 2020 roku zanotowano ponad 50 tysięcy przypadków kradzieży lub ataku tylko (!!!) w paryskim metrze. A to rok, w którym od kwietnia rozpoczął się długi lockdown i turyści przestali przyjeżdżać do Francji! Paryż to oczywiście nie jest najbardziej niebezpieczne miejsce, jakie istnieje.

Irlandzka firma bookingowa Paddy Power nawiązała w najnowszej reklamie do wydarzeń z ostatniego meczu piłkarskiego Francja – Irlandia. Chodzi o zagranie ręką francuskiego napastnika Thierry'ego Henry'ego, dzięki któremu Francuzi wygrali i awansowali do mundialu 2010 r. W reklamie, która pojawiła się na plakatach na terenie lotniska międzynarodowego w Dublinie, pojawiło się hasło „Paddy Power welcomes you to Ireland... unless tou're called Thierry”. Przez najbliższe dwa tygodnie plakat będzie wisiał na 42 tablicach w hali przylotów. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉. Tajlandia bez turystów. Czy to w ogóle możliwe? Pewnie, że tak! W poście opowiadamy jak zboczyć ze szlaku i zobaczyć W 2013 roku fundacja zainterweniowała w firmie drukującej mapy turystyczne, aby zmieniono nazwę na mapach z Sztuczne Ruiny Zamku Księcia Henryka na Zamek Księcia Henryka. Po zapoznaniu się z dokumentacją na temat zamku (opisy gości, księgi wpisów pamiątkowych dla turystów odwiedzających zamek od XIX w., zdjęcia z początku XX w.) przedstawiającej obiekt jako kompletny i funkcjonujący schron dla turystów z witrażami i zadaszeniem (pozostałości zadaszenia i okien widoczne na murach,witraże widoczne na zdjęciach, opis witraży w literaturze), dokonano zmiany w druku lecz wśród okolicznej ludności wciąż można spotkać się z błędnym określeniem tej zachwycającej budowli. Obecnie na żadnej z map nie widnieje już błędny napis, który wprowadzał turystów w błąd. Obiekt ten jest budowlą neogotycką, budowę rozpoczęto w 1806 roku wzorując się na budowli średniowiecznej, jednakże nie pełnił on funkcji sztucznych ruin. Budynek był zadaszony a jego wnętrza wykończone były sztukaterią (pozostałości w gablocie nr1.), w sali głównej znajdował się kominek, a największe 2 okna widokowe, znajdujące się na drugiej kondygnacji, skierowane były na Śnieżne Kotły w Szklarskiej Porębie i Śnieżkę w 2015 roku opracowany został projekt zadaszenia budowli, który realizowany będzie w następnej fazie remontu, sfinansowany będzie z opłat za wstęp, jakie turyści już od XIX wieku uiszczali w tym miejscu. HENRYK I BRODATY (1201-1238), syn Bolesława Wysokiego. W XIII w. książę Śląska, Małopolski, i Wielkopolski, często przebywał na zamku we Wleniu. Był założycielem okolicznych miast którym nadał prawa miejskie. Wraz z żoną św. Jadwigą Śląską byli ludźmi bardzo religijnymi i wrażliwymi na los chorych i biednych (Jadwiga zorganizowała działalność szpitala dla ubogich). Ich syn Henryk II pobożny zginął biorąc bezpośredni udział w walce z najeźdźcą z Mongolii w bitwie pod Legnicą (1241 r.), z rąk Mongolskich wojsk. Ostatecznie po śmierci Henryka II Mongołowie wycofali się z dalszego najazdu na Europę i zawrócili swe wojska (miejsce pochówku: Henryk I Brodaty i św. Jadwiga - kościół w Trzebnicy, Henryk II Pobożny Klasztor Franciszkański we Wrocławiu). HENRYK I BRODATY bił monety we Wrocławiu, w Legnicy i być może także w Głogowie. Jego pieniądze są najmłodsze w skarbie głogowskim. Pierwszy z nich ma na awersie półpostać księcia z mieczem skierowanym do góry oraz jego słowiańskie imię INDRIH. Henrykowi Brodatemu przypisuje się anonimowy dwustronny denar z przedstawieniem budowli sakralnej (kościoła) na jednej stronie oraz budowli świeckiej (zamek) na drugiej. GRODY PLEMIENNE U schyłku V i na początku VI w. nastąpiło znaczne wyludnienie Śląska. Upadły wielkie ośrodki produkcyjne, zanikły całkowicie kontakty handlowe z dawnymi prowincjami rzymskimi. Proces ponownego zasiedlania ziem śląskich rozpoczął się na przełomie VI i VII w. W okresie tym wyodrębniły się strefy zwartego osadnictwa, które w większości wiązać należy z terytoriami plemiennymi. Z połowy IX w. pochodzi zapiska tzw. Geografa Bawarskiego, w której wymieniono szereg plemion zamieszkujących ziemie polskie. W oparciu o wyniki badań archeologicznych za najstarsze grody plemienne uznać należy: Gostyń, Popęszyce, Klenicę oraz Gilów. Nieco później powstały grody w Niemczy, Strachowie, Ryczyniu i zakładano na naturalnych wzniesieniach, bądź też w miejscach trudno dostępnych, wśród bagien lub rozlewiskach rzek. Pierwsze grody miały prostą konstrukcję obronną w postaci palisady. Dodatkowo otoczone były fosą suchą lub wypełnioną wodą. Z biegiem czasu te prymitywne fortyfikacje były ulepszane, poprzez zastąpienie palisady wałami drewniano-ziemnymi o konstrukcji skrzyniowej. (plus foto i rekonstrukcja - rycina grodu z Maciejowej-Grabarów). GRODY KASZTELAŃSKIE W 2 połowie X w. część śląskich grodów plemiennych o funkcji ściśle obronnej, głównie tych, które leżały przy szlakach handlowych i posiadały plac targowy, zaczęło przekształcać się w grody kasztelańskie. Najstarszym przykładem grodziska kasztelańskiego w okolicy jest grodzisko przy zamku Świny, wymienione w bulli Hadriana IV w 1155 r. Wokół grodu powstawało podgrodzie rzemieślniczo-handlowe połączone z grodem systemem wałów i fos. W wieku XI-XII grody zarządzane były przez kasztelana lub komesa, który posiadał uprawnienia administracyjne, wojskowe i sądownicze oraz pobierał od ludności opłaty i daniny. Sprawował także w imieniu panującego króla lub księcia władzę nad grodem i okręgiem grodowym zwanym kasztelanią. Niektóre grody położone z dala od szlaków handlowych, o funkcji ściśle militarnej, zaczęły w XIII w. tracić swoje znaczenie. Taki los spotkał np. Ryczyn i Sadowel, gdzie na początku XIV w. osadnictwo zaczęło zanikać. Grodzisko na Wzgórzu Krzywoustego w Jeleniej Górze z początku funkcjonowało jako grodzisko kasztelańskie. POCZĄTKI MIAST W ciągu XII i XIII wieku wokół znaczniejszych grodów powstawały często liczne osady o charakterze rzemieślniczo-handlowym. Pozwala to traktować powyższe kompleksy jako wczesne miasta. W ośrodkach tych, dzięki wpływom francuskim i niemieckim, rozwijała się architektura i sztuka romańska. Budowano liczne kościoły, klasztory pałacowo-sakralne, które służyły jako miejskie rezydencje Piastów śląskich. Na początku XIII w. Henryk Brodaty zbudował w Legnicy, na miejscu X-wiecznego grodu, wspaniałe ceglane palatium. Monumentalnym budowlom patronowali także inni śląscy możnowładcy. Piotr Włost i jego zięć Jaksa byli fundatorami m. in. opactwa benedyktynów na OŁbinie i klasztoru augustianów na Piasku we Wrocławiu. Lokacja Jeleniej Góry nastąpiła pod koniec wieku XIII – najstarsza wzmianka o jeleniogórzanach jako mieszczanach pochodzi z roku 1288, dokument lokacyjny nie zachował się, ale należy zakładać że lokacja nastąpiła ok. roku 1280. ZAMKI Prawdopodobnie w 2 połowie XII w. powstają na Śląsku murowane-kamienne i ceglane – warownie siedziby feudalne, które określamy mianem zamków. Wedle obecnego stanu badań za najstarsze założenie tego typu na Śląsku, a zarazem na ziemiach polskich, uznawana jest murowana warownia we Wleniu k/Jeleniej Góry. Zamki wznoszone były na surowym korzeniu, bądź też powstawały w wyniku przebudowy istniejących grodów. Początkowo inicjatywa budowlana należała do śląskich książąt. Proces wznoszenia warownych rezydencji nabrał tempa po najeździe mongolskim w 2 połowie XIII w., skutkiem czego około 1300 roku Śląsk zabudowany już był tego rodzaju obiektami prezentującymi zróżnicowane formy i typy architektoniczne. Szczególna rola w rozwoju budownictwa zamkowego przypadła Bolkom świdnicko-jaworskim. To ich dziełem są warownie w Bardzie Śląskim, Janowicach Wielkich (Bolczów), Bolkowie, Czosze, Grodźcu, Książu, Siedlęcinie, Sobieszowie i Zagórzu obiekty stanowiły kompleksy budynków zamkniętych obwodem murów obronnych. Do elementów zabudowy zaliczyć należy wieżę ostatecznej obrony, bramę (wieżę bramną), dom lub domy zamkowe (często w formie wieży mieszkalno-obronnej – donżonu), rzadziej kaplicę. Z głównymi murami obronnymi wiązał się niekiedy system murów zewnętrznych, a także rów pełniący role suchej lub wypełnionej wodą fosy.
Wizualizacja wieży widokowej im. rtm. Witolda Pileckiego w Chełmku, której budowa ruszyła na wzgórzu Skała Materiały Urzędu Miejskiego w Chełmku Zobacz galerię (8 zdjęć)
Gubernator popularnej wśród turystów indonezyjskiej wyspy Bali oświadczył, że priorytetem dla władz jest bezpieczeństwo zdrowotne i dlatego turystyka będzie ostatnim sektorem gospodarki, który zostanie otwarty, gdy pandemia Covid-19 znajdzie się pod kontrolą. Cytowany przez dziennik “Kompas” gubernator Wayan Koster dodał, że władze Bali przygotowują specjalne przepisy zdrowotne mające obowiązywać, kiedy zezwolenie na przyjazdy turystów zostanie wydane. Podkreślił przy tym, że obecnie nie wyznaczono terminu, kiedy miałoby to nastąpić. Wszystkie atrakcje turystyczne wyspy, w tym plaże, od końca marca pozostają zamknięte. W ostatnich tygodniach urzędnicy podawali sprzeczne informacje, jakoby ruch turystyczny na Bali miał zostać przywrócony w lipcu albo w październiku. Na razie na wyspę nie latają rejsowe samoloty, ale w najbliższych dniach ma zostać ponownie otwarte tamtejsze międzynarodowe lotnisko. Władze już teraz wprowadziły dla przyszłych podróżnych wymóg posiadania certyfikatów zaświadczających, że osoba nie jest zarażona koronawirusem. Dokumenty będą musiały być wystawione nie wcześniej, niż tydzień przed datą podróży. Osoby chcące przylecieć na Bali będą musiały oprócz tego przedstawić wystarczające uzasadnienie oraz oświadczenie miejscowego mieszkańca, który zadeklaruje, że bierze za gościa odpowiedzialność. Według oficjalnych danych w prowincji Bali zanotowano do soboty 455 przypadków zachorowań na Covid-19, przy czym 328 chorych już wyzdrowiało, a cztery osoby zmarły. W czwartek prezydent Indonezji Joko Widodo powiedział, że zarówno urzędnicy, jak i przedsiębiorcy działający w branży turystycznej powinni przygotować się na ogromne zmiany w trendach związanych z podróżami, a kurorty nie powinny być otwierane w pośpiechu. Skomentował tym samym zapowiedź gubernatora jednej z prowincji na południu kraju o planach otwierania tamtejszych atrakcji turystycznych już od połowy czerwca. Joko dodał, że po pandemii firmy organizujące wczasy w Indonezji będą musiały skupić się na zdrowiu, higienie i bezpieczeństwie swoich gości, kładąc nacisk na podróże jednoosobowe, turystykę zdrowotną oraz zwiedzanie wirtualne.
Obowiązki informacyjne, jakie ma wobec podróżnego organizator turystyki lub działający w jego imieniu agent, w dobie pandemii nabierają szczególnego znaczenia. Organizator turystyki musi poinformować podróżnego, jeszcze przed podpisaniem umowy, o obowiązujących przepisach paszportowych, wizowych i sanitarnych oraz o wymaganiach
. 721 115 168 19 213 624 777 248

w imieniu turystów zamkniętych w wieży